Niektóre z Was słusznie zauważyły, że zniknęłam stąd na dłuższy czas. Na początku było to spowodowane oczywiście wyjazdem do Polski, do rodziny i przyjaciół. Później jednak wciągnęła mnie magia trybu offline. Pamiętam, że planowałam stworzyć kilka wpisów podczas tego pobytu, zapisałam zdjęcia na mailu, by mieć gotowe materiały do użycia na komputerze domowym. Planowałam wpisy z serii "skrawki dnia", ale nic nie doszło do skutku. Przepadłam. Przepadłam w wirze radości niesionej wraz z tymi wszystkimi spotkaniami i wspaniałymi chwilami. Wszyscy zapomnieliśmy nawet o wspólnych zdjęciach na pamiątkę. Cieszyłam się tym co mnie otaczało. Przyjaciółmi, dobrym jedzeniem przygotowanym przez mamę, odwiedzającym taras kotkiem, spokojem. Wszystkim.
Miałam przy sobie tylko telefon, w którym przez pierwszy tydzień pobytu w Polsce (co spostrzegłam ze zdziwieniem) nie otworzyłam żadnej aplikacji. Po takich, prawie dwóch tygodniach przerwy bardzo łatwo było nie uruchomić laptopa po powrocie. W zasadzie nawet nie miałam takiej potrzeby, nie brakowało mi go. Kiedy już włączyłam go w jakimś celu, internet nie wciągał mnie na długie godziny, sprawdziłam kilka rzeczy i znudzona zamykałam laptopa. Zyskałam mnóstwo czasu. Nawet jeśli tylko leniłam się całe popołudnie, nie robiąc nic konstruktywnego, czułam się jakoś lepiej. Taka jakby wolna. Nawet gdy godziny mijały, bo przecież czas nigdy się nie zatrzyma, byłam tego całkowicie świadoma. Nie miałam uczucia wypadnięcia z czarnej dziury, z pytaniem, gdzie podziała się 16 i 17 godzina.
Kiedyś na studiach miałam podobną przygodę. Po dwutygodniowym obozie "gdzieś w lesie", bez internetu, ze studenckimi wieczorami i niestety zajęciami, każdy zapomniał o istnieniu jakiejkolwiek większej cywilizacji:).
Myślę, że taki okres jest potrzebny każdemu z nas, by uświadomić sobie ile radości może dać bycie "tu i teraz". Przypomnieć sobie jak wyglądało zwykłe "nudzenie się", bez włączonej przeglądarki interetowej i YouTube. Zobaczyć ile nagle mamy czasu na np. oglądanie filmu, spacer czy czytanie książki.
W internecie nie sposób, nie natknąć się na artykuły, zdjęcia, filmiki itp., o tym jak wygląda czyjeś "szczęśliwe życie". Jaki można mieć piękny dom, cudowną pracę, modne ubrania, dobre kosmetyki, idealny wieczór, perfekcyjne ciało, jak wiele jest ludzi sukcesu, robiących przepiękne zdjęcia, itp. Przeglądamy te wszystkie obrazki, tracąc czas i często użalając się nad sobą. Zdecydowanie lepiej wyłączyć laptopa i zacząć czerpać radość ze spędzania lepiej czasu z drugą osobą, nie ekranem komputera. Nie porównywać się z innymi, docenić to co się ma i żyć w pełni swoim nieperfekcyjnym życiem.
Nie mówię oczywiście o tym, że internet i zatracenie się w nim , jest całkowicie złe, ale gdzieś istnieje taka cienka granica, o której łatwo zapomnieć i którą łatwo niezauważalnie przekroczyć. Ja nigdy całkowicie nie mogłabym z niego zrezygnować, choćby przez sam fakt mieszkania w innym kraju. Z rodziną i znajomymi kontaktuję się głównie za pomocą wielu aplikacji i portali społecznościowych. Nie brakowało mi jednak większości rzeczy, jak się okazało, nawet tak zawsze wyczekiwanych filmików na YT:). Było mi też trochę ciężko wrócić tutaj. Nie dlatego, że nie chciałam, ale jak to ujęłam na początku wpisu, wciągnęła mnie magia trybu offline.
Mam nadzieję, że ta nauka nie pójdzie kolejny raz na marne i częściej będę poza zasięgiem internetu, cieszyła się radosnymi chwilami. Oczywiście dalej będę tu zaglądać. Z przyjemnością napiszę jeszcze nie jeden post. W końcu mamy już grudzień, miesiąc magiczny i uwielbiany przeze mnie okres przedświąteczny. Mam więc zamiar cieszyć się nim w pełni, a Wam przekazywać kawałki tej radości w postaci małego Blogmasa.
Zatem "do zobaczenia" niebawem,
M.
* Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony unsplash.com
8 komentarzy
Ja uwielbiam się nudzić tak po prostu, z kubkiem ulubionej herbaty. Maż czasem nie rozumie, ze można tak po prostu nic nie robić, a ja to uwielbiam. Ostatnio jestem bardzo zabiegana i strasznie mi brakuje swojego błogiego czasu spędzonego na "niczym".
OdpowiedzUsuńTakie chwile wbrew pozorom mogą być bardzo przyjemne i odprężające.
UsuńBardzo dojrzały i cenny wpis ! Zgadzam się z Tobą, ale i czekam na Blogmas w Twoim wykonaniu. :-)
OdpowiedzUsuńp.s jakie piękne zdjęcia <3
Pozdrawiam
Zdjęcia niestety nie mojego wykonania, ale udało mi się w końcu kupić wymarzony aparat i będę próbować swoich sił. Choć wątpię bym kiedyś robiła tak dobre zdjęcia. Chcę jednak by blog był przyjemny dla oka:)
UsuńZazdroszczę Ci takiego odcięcia się od wirtualnej rzeczywistości, ale nie powiem, że nie tęskniłam za Twoimi wpisami :) Ja jeszcze jestem z takiego pokolenia, że potrafię się wyłączyć - zrobię co zrobię, napiszę pracę i znikam z laptopa. Ale teraz mi ciężko, bo mam świeżutkiego bloga i tęsknię za nim ;)
OdpowiedzUsuńMiło mi to słyszeć. Internet potrafi czasami wciągnąć, mam nadzieję, że będę nad tym panować tak jak Ty:)
UsuńBędę czekać na wpisy, Ja sama czasami lubię się "wyłączyć" porostu tak posiedzieć nawet sama z sobą :) akurat blog póki co jest moją pasją, ale raz w tygodniu robię tak że nawet nie włączam tv ;) a FB i wszystko inne nie istnieje, to jest taki dzień który poświęcam tylko sobie np robiąc spa :) oczywiście w wersji domowej :P
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie to sobie zaplanowałaś. Dobrze zrobić sobie taką odskocznię od wszystkiego raz w tygodniu i całkowicie się zrelaksować:)
Usuń